poniedziałek, 22 lipca 2013

poniedziałek, 3 czerwca 2013

piątek, 31 maja 2013

Liebster Award

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował. Dostałam nominacje od http://trzyosobytworzacecaloscionedirection.blogspot.com , dziękuję bardzo : )

1. Ulubiony kolor.?
Blue
2. Hobby.?
Śpiew, siatkówka, pisanie opowiadań.
3. Masz TT.? Jak tak, to podaj ; p
@69_Madzialena
4. Ulubieniec z 1D.?
Louis i Liam
5. Lubisz JB.?
Ubóstwiam *.*
6. Znak zodiaku.?
Ryby.
7. Ulubiony smak Tymbarka.?
Jabłko-mięta
8. Co sądzisz o moim blogu.?
Kocham twój każdy  blog.
9. Masz rodzeństwo.?
Nie.
10. Zacytuj fragment twojej ulubionej piosenki.
Na chwilę obecną to najczęstszą piosenką jaką słucham to Selena Gomez - Come & Get It.
"
When you're ready come and get it 
Na na na 
When you're re-e-e-dy 
When you're ready come and get it
Na na na 
11. Zayn VS. Liam.?
Liam.<3

Przepraszam, ale nie będę nominowała, ponieważ, nie mam chęci i czasu na to wszystko. Dziękuję za nominację <3
Magda.

poniedziałek, 13 maja 2013

3. ,,Wasze, mózgi, wielkości fiuta, chcą wiedzieć, czemu jestem chamska.?"

Oczami Rose

Wczoraj, poszłam spać, jakoś po północy. Obudziłam się, jakoś przed 12. Dziś sobota, więc sobie pozwoliłam. Podniosłam ciężar swojego ciała, z łóżka wzięłam z szafki, jakieś ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, ubrałam się i umyłam zęby. Gdy zeszłam, do kuchni, dom był pusty. Okej spoko, jest 12:15 do treningu pół godziny, ale tylko wezmę, potrzebne rzeczy i przenoszę się w swój świat - świat siatkówki. Zjadłam, tradycyjne płatki. Wzięłam torbę, i wyszłam z domu. Droga na halę, zajęła mi jakieś 10 minut, to blisko od mojego domu. Poszłam do szatni, włosy związałam w kucyk, i założyłam stój, który kocham. Koszulka z numerem "2" i moje nazwisko. Poszłam, na boisko, zaraz za mną dołączyła, jedyna normalna dziewczyna, która trochę mnie rozumie - Emily. Jako, że nasz cały skład liczy, 20 osób, trener postawił po dwóch połowach boiska, 10 najlepszych dziewczyn, w tym ja. Rozpoczęłam, od zagrywki górnej, piłka była w akcji, lecz szanowne "sportowczynie" - czujecie sarkazm.? Przepuściły piłkę, miałam
ochotę, je zatłuc. Trening, treningiem, ale gdyby to był by mecz, to punkt dla przeciwników. Weź, tu człowieku, żyj. Grałyśmy z 5 setów, w pewnym momencie, cosie, lub ktosie przykuli moją uwagę. Tak się, na nich skupiłam, że tak odbiłam piłkę, która skierowała się na aut.
- Rose.! - wydarła się, jedna z dziewczyn.
- Co, ty ode mnie chcesz.? To nie moja wina, że istnieje jakiś aut, na którym wylądowała, piłka.! - nie odezwała się, i dobrze.
Wracając, do "ktosiów", to byli Louis, Liam, Niall, Harry i Zayn, jakie licho ich tu przyniosło.? Ja się, kurna pytam. - Ej. - szturchnęłam Emily.
- Co.? - zapytała.
- Co oni, tu robią.? - zapytałam
- One Direction.? Nie wiem, mogłoby ich tu nie być, ale dobra, przeżyje.
- Jakie One Direction.? Co ty gadasz.? Przecież to Louis, Liam, Niall, Harry i Zayn.
- Ale, oni tak się nazywają. - skończyłyśmy pogaduszki, właśnie była moja kolej, na serw, ale ktoś śmiał mi przerwać.
- Co.?! Ja tu, mam serwować, a pan mi przerywa.? To jest nie fair, ja protestuję.!
- Smith, chociaż raz, posłuchaj co mam ci do powodzenia.!
- Ooo, bo myśli pan, że moja osoba się, do tego dostosuje.?!
- Smith.! - krzyknął.
- No dobra, moja buzia się zamyka.
- Wyjaśni, nam pan co oni tu robią.? - zapytała Emily i wskazała na chłopców.
- Przyszli oglądać, wasz trening. - powiedział
- Tak nasz trening, im bardzo się w życiu, przyda.- czujecie, ten sarkazm.?
- Właśnie, ten beznadziejny trening, nic nie wnosi do moich umiejętności, bo gry, to mnie brat może nauczyć. - powiedziała Emily.
- Jak wy, mi działacie na nerwy.! Jeszcze słowo. - zagroził trener.
- Słowo. - Em.
- Co.? - zapytał
- Powiedziała "słowo", weź facet idź do głuchologa. - powiedziałam.
- To jest ktoś taki.? - zapytała szeptem Em.
- Nie wiem, może. - odszepnęłam.
- Dosyć.! Smith, Torres. 50 przysiadów, tu i teraz.!
- Co.? Nie będe robiła, jakiś durnych przysiadów, na pana zachcianki. - powiedziałam.
- Ja też. - dołączyła Em.
- 100.!
- Co.?! - krzyknęłyśmy.
- Chcecie 200.?
- Nie.! - krzyknęłyśmy.
- To machajcie, tą setke.
Co to ma być.? Po gówno, mam robić jakieś, beznadziejne przysiady. Zrobiłam 10, a trener, patrzył się, na mnie.
- Jeszcze 90.! - krzyknął
- W dupie mam, te przysiady. Może, mnie pan wywalić, mam to w dupie.
- Wylatujesz.! - krzyknął
- Co.?! - krzyknęłyśmy razem, z Em.
- Jeżeli, Rose wylatuje, to ja odchodze z nią. - powiedziała Emily.
- Zrobisz, to dla mnie.? - zapytałam szeptem.
- Pewnie, czego nie robi się, dla przyjaciół. - uśmiechnęła się. Przyjaciół.? Jestem jej, przyjaciółką.? Ale, to fajnie, brzmi.
- Żegnamy, was, alleluja.! - krzyknęłam wychodząc.
- Przymknij, się deklu. - zaśmiała się, Em.
Poszłam do szatni, wzięłam prysznic, przebrałam się z powrotem w ubrania, i wyszłam razem, z Em z tego, budynku. Chciałam uniknąć, spotkania, z chłopakami, ale chyba, mi się to nie, uda. Przyśpieszyłam kroku, i patrzyłam, na Em.
- Rose.! - krzyknął Li - chodź tu. - powiedział, no dobra, okej. Minuta osiem.
- No, czego.? - zapytałam, oschle.
- Chcieliśmy, sie przywitać, no i, dowiedzieć, czemu jesteś taka chamska i wgl. - powiedział Harry.
- Czy ja, kurwa dobrze słyszę.? Wasze, mózgi, wielkości fiuta, chcą wiedzieć, czemu jestem chamska.? Dobra, wyjaśnie, wam wszystko, powoli dokładnie, i najładniej jak potrafię, bez niecenzuralnych wypowiedzi. Odpierdolcie, wy się ode mnie, z poważaniem Rose Smith.
- Miało być, bez niecenzuralnych, słów. - powiedział Niall.
- Miało być, ale nie było. Zniknijcie, mi wszyscy, z oczu.! - krzyknęłam, i odeszłam.
Nie chciało mi się z nimi, gadać, bo po co, oni mają wiedzieć, czemu jestem chamska.? Jestem, dzieckiem ulicy, wychowywała mnie, wychowuje i będzie, wychowywać ulica. Nie zastałam, Emily, na miejscu. Po minącej, minucie, dostałam sms-a.
,, Sorki, że poszłam, ale mama zadzwoniła, wychodzi gdzieś z tatą, a ja musze z bratem zostać:("
,,Jasne, spoko rozumiem;)"
,,A co powiedziałaś, chłopakom?:P"
,,A takie, tam różne, moje wymysły;D"
,,Było ostro.! Jak siądziesz, na fb, to opisz szczegóły;);D"
,,Jasne, nie ma sprawy.!<3"
Wróciłam do domu, rzuciłam torbę w kąt, i poszłam do swojego, pokoju. Zasiadłam do biurka, włączyłam laptopa, i zaczęłam szperać, po tych różnych. Zalogowałam się na fb, akurat Emily, była dostępna. Opisałam jej wszystko, co do, najmniejszego i najśmieszniejszego szczegółu. Potem, pogadałyśmy, trochę na skype, i tak mi poleciała reszta, dnia. Weszłam na YouTube, i włączyłam piosenkę, która ostatnio, przypadła mi do gustu, mianowicie Demi Lovato ft. Cher Lloyd - Really Don't Care. Piosenka jest spoko, ogólnie, lubię Cher i te pe, więc słucham jej, często.
_______________________________________________________
Hej, haj heloł, tu znów ja ;D Hm... rozdział, nawet nawet, jak na moje oko;) A wam, się podoba.?:) xx. Magda :>

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Ważne.!


Chcę was poinformować iż, biorę udział w konkursie na imagin.:)
Co jest ważne, bo chciałabym was zachęcić.!:)
Konkurs organizuje moja przyjaciółka - Julka *_*


sobota, 13 kwietnia 2013

2. Dobra, nie musisz, powtarzać.

Oczami Rose

Obudziło mnie słońce, które wpadło, do pokoju przez zasłony. Nie lubię tego uczucia. Niech ktoś, zgasi to słońce.! Na pięć minut, chociaż, no ludzie litości. Poleżałam, tak jakieś pół godziny, i nagle do pokoju, wszedł Pan kolorowe spodnie.
- Nie śpisz, już.? - zapytał
- A jak ci się wydaje, jestem przyzwyczajona, do wstawania rano. - uśmiechnęłam się, i wstałam z łóżka.
- Podziwiam, Cię. - zaśmiał się.
- Ty jedyny.
- Serio.?
- Tak. - Louis, nic nie odpowiedział. Ja wzięłam swoje ubrania, które leżały, koło łóżka, i wyszłam z pokoju. Po instrukcjach Louisa, dotarłam do łazienki, przed nią spotkałam jakieś, loczka.
- Kim ty jesteś.? Nie przypominam sobie, żebym cię przyprowadzał. - powiedział.
- Rose. Nie, nie przyprowadzałeś mnie. - odpowiedziałam.
- To skąd ty, się tu wzięłaś.?
- Nie wiesz skąd się biorą dzieci.?
- Wiem bardzo dobrze.
- Więc, to pytanie, masz za sobą.
- Więc, poznałaś Harrego. powiedział, właśnie przechodzący, chwila jak on...., a Liam.!
- Tak. - odpowiedziałam. Zaraz z dwóch innych pokoi, wyszło dwóch chłopaków. Super, czyli jest ich więcej. Jeden był z dziewczyną, dobra okej kumam, czyli tych ludziów, jest więcej.
- Hazza, umówiliśmy się, że nie przyprowadzasz dziewczyn, tak czy nie.? - zapytał blondyn.
- Kiedy, to nie ja ją, przyprowadziłem.! - wskazał na mnie. - Może Zayn.?! - całej tej sytuacji, przyglądałam się bacznie, chciałam zobaczyć, co z tego wyniknie.
- Piernicz się Styles.! - krzyknął - Dziewczynę widzę, pierwszy raz, w życiu.! - Nie odzywałam się, ani słowem. Dziwne, jak na mnie. Ale, jednak postanowiłam, przemówić do, ludu. Ale znów, mnie ktoś, wyręczył. Pan kolorowe spodnie, czyli Louis. Mój prawnik, wyjaśnił, wszystko co do joty.
- Dziękuję, panie kolorowe spodnie. - szepnęłam mu do ucha.
- Nie ma za co. - odszepnął.
Nastała cisza, przerwała ją dziewczyna.
- Jestem Lily. - podeszła do mnie i przywitała się. Podała mi kruchą rękę, którą uścisnęłam.
- Rose. 
- Skoro się poznajemy, to ja jestem Niall. - powiedział blondyn.
- Zayn. - odezwał się, mulat.
- A ja jestem, Harry. - wtrącił, mój współ dyskutant. - Masz coś, na wardze. - dopowiedział.
- Łał, brawo.! Jakbym nie wiedziała, dam ci nobla, za to, że to zauważyłeś. - powiedziałam, z sarkazmem, jak to u mnie, w zwyczaju, jest.
- Hmm... Tak naprawdę, to noblem, bym nie pogardził. Ale mam, dla ciebie, radę, na przyszłość.
- Jaką.? Słucham.
- Troszeczkę, mniej sarkazmu.
- Zamilcz debilu.!
- Obraziłaś mnie.!
- Wiem, geniuszu.!
- To jestem geniuszem, czy debilem.?
- Debilem, nie rozumiejącym, sarkazmu.

- Czyli, jestem....? - przerwałam mu.
- Proszę cię, przymknij się. Błagam.!
- No okej, ale zastanów się, co do tego nobla.
- Czy ty, nie miałeś, się przymknąć.?
- Masz, cięty, język. 
- I jestem, z tego, dumna.
- Ale nie kłóćcie się już i chodźmy do salonu, bo nie będziemy stać w holu. - powiedział Liam.
- Ale, ja muszę, się ogarnąć. - powiedziałam.
- To się ogarnij, i do nas, przyjdź. - odpowiedział Li. Poszłam jak to powiedziałam się ogarnąć. Czyli, wykonałam, moje normalne, poranne, czynności "łazienkowe", że je tak, nazwę. Wróciłam do moich nowych znajomych.
- Opowiesz, nam coś, o sobie.? - zapytał Liam.
- Czemu.? - zapytałam
- Chcemy cię lepiej poznać, dowiedzieć się, jaka jesteś. - odpowiedział Louis.
- Dobra więc tak, moje imie znacie, moje nazwisko to Smith, urodziłam się 15.06.1995 r. w Londynie, od '95 bez zmian, w Londynie. Hm.. jakaś, ciekawostka o mnie.? Kocham siatkówkę, nienawidzę piłki ręcznej. Coś dodać.? Wątpię. A zapytam, z ciekawości. Która godzina.?
- 12:30 - odpowiedziała Lily.
- O kurwa.! Muszę iść. - rzuciłam, i wstałam z kanapy, jak oparzona.
- Dlaczego.? - zapytali Niall i Harry.
- Mam trening, kurna, na śmierć zapomniałam.
- Zostań jeszcze. - nalegali
- Nie mogę, dziękuje za przenocowanie, ja muszę, wybywać. Żegnam. - pomachałam im. Wyszłam już, z domu. Na śmierć, zapomniałam, o treningu. Geniusz, ze mnie, a nie Harrego.
- Rose, czekaj.! - odwróciłam, się, i zobaczyłam za sobą postać Liama.
- Tak. - powiedziałam
- Dasz mi swój numer, telefonu żebyśmy, byli w kontakcie.? - zapytał.
- Jasne, spoko czemu, nie. - powiedziałam, i podyktowałam mu numer, a on mi swój, szybkim ruchem, zapisałam go w telefonie. Po skończonej rozmowie, z brunetem, szłam przed, siebie. Na trening nie zdąże, nawet stroju nie mam, wszystko w domu, więc pójdę, tam i zostanę, do końca swego, żywota. Po przechadzce, która trwała, jakieś 30 minut, doszłam do domu. Weszłam do środka, w domu kto.? Mama, rzuciłam, jakieś obojętne "Cześć", i udałam się, na strych. Siadłam w kącie, wzięłam do ręki, żyletkę, i
zrobiłam sobie, kolejną bliznę. Aktualnie, robię to, nałogowo. Może i mam z tym problem, ale przynajmniej tak, mogę uciec, od szarej rzeczywistości. Zobaczyłam, że drzwi, się uchylają, szybko, schowałam żyletkę, do kieszeni, ręce zakryłam, rękawami, bluzy. Zza drzwi, wyłoniła się, mama.
- Rose, skończ, z tym. - powiedziała
- Z czym, mam skończyć.? - zapytałam.
- Nie udawaj, że nie wiesz. Skończ z piciem, paleniem, ćpaniem i cięciem się. - mówiła całkiem, poważnie.
- Kiedy, ja nie robię, żadnej, z rzeczy które wymieniłaś.
- Dobrze udowodnij, pokaż ręce. - powiedziała
- Co.?
- Poka..... - urwałam jej.
- Dobra, nie musisz, powtarzać. - powiedziałam i podwinęłam, rękawy bluzy. Miałam trochę, blizn, ale to bez znaczenia.
- Rose, dziecko, co ty ze sobą, zrobiłaś.? - zapytała, z wielką troską w głosie.
- Myślisz, że fajnie tak, gdy cały czas, ktoś cię obraża.? W szkole nic, tylko się, ze mnie śmieją, wyzywają, od różnych, nie chcą mnie nawet mieć, za koleżankę. Wiedzą, że mój ojciec, tylko pije, i nic więcej. Codzień , ktoś mi mówi, że widział ojca, pod sklepem, narąbanego w 4 dupy. Ja poprostu chciałam, uciec, od mojego życia, dlatego, zaczęłam się ciąć, pić, palić, ćpać. Ja poprostu, nie mam na to wszystko, siły.! - krzyknęłam, i zaczęłam płakać, a mama mnie przytuliła. - Myślą, że jestem, nic nie wartym, śmieciem. Mówią, o mnie "sierota", mamo.! Ja poprostu, tak dłużej, nie mogę. - ciągnęłam.
- Zobaczysz, że los się, do ciebie uśmiechnie.! Ułożysz sobie, życie, z jakimś, fajnym chłopakiem, zobaczysz. - powiedziała, i po raz kolejny, mnie przytuliła. - Będzie dobrze. - dodała
- Nienawidzę, gdy ktoś mówi mi, że będzie dobrze. Wcale tak, nie jest. - mówiłam łkając.
- To co chcesz, ode mnie usłyszeć.?
- To, że tata się zmieni, i w końcu, będziemy normalną, rodziną.
- Nie obiecuję ci tego, ale też, tego chcę.
Mama poszła, na dół. Ja natomiast, wolałam, tu zostać. Niestety, nałóg jest ode mnie, silniejszy, wzięłam żyletkę, i zrobiłam, kolejne cięcia. Nie przysięgałam, ani nie obiecywałam, więc mogę, nadal to robić. Podeszłam do okna, patrzyłam, na słońce, które właśnie, znów zaszło. Cóż, Londyn, tutaj słońce, nie jest zbyt częstym, widokiem. I co.? Miałam rację, znów zaczął, padać deszcz. Super, fenomenalnie, deszcz. Postanowiłam, że nie spędzę całego życia na strychu, dlatego też, poszłam do swojego, pokoju. Z racji, że moje ciuchy, nie są zbyt, czyste, podeszłam do szafy, wzięłam to, i ubrałam się. Usiadłam na parapecie, i tak zaczęłam się zastanawiać, nad sensem, swojego życia. Bo tak naprawdę, to ja zgniję, w tym Londynie. Nie mam przyjaciół, ani nic, oszczędzałam pieniądze, uznałam, że gdy uzbieram, potrzebną sumę, to wyjadę do LA. Z mieszkaniem, problemu by nie było, bo mam tam, kuzynkę. Myślałam, o tym co się, wydarzyło wczoraj. Zostałam, wygnana z domu, co jeszcze.? Miałam (mam) rozciętą wargę, coś miałam z kostką. Noi na końcu, spotkał mnie Louis, i wziął do siebie, i reszty. Muszę sobie, to wszystko, poukładać, w tej pustej głowie.

_________________________________
Tam, tam, dam.! ; p To jest 2.: ) Dziękuję Julce za pomoc, raz mam wene, a raz jej nie mam. X DD Podoba się.?: ) Wasza Magda ; p
+ pojawiło się streszczenie, opowiadania w zakładce u góry! : ) Jeżeli chcecie wiedzieć, więcej o tym opowiadaniu, poprostu przeczytajcie streszczenie : )

środa, 3 kwietnia 2013

1.Chodź, zrobimy coś z tą nieszczęsną, wargą.

Oczami Rose

Godzina 23:15. Siedzę na ciemnym strychu, z dołu dobiegają tylko krzyki. Pewnie tata znów wrócił do domu, pewnie umoczył ryja, a mama się, na niego drze. Podwinęłam rękawy bluzy, co pod nimi było.? Ślady po cięciach. Tnę się.? Cóż za pytanie, tne się, piję, pale, ćpam. Rodzina - ona niszczy moje życie. W szkole nic innego, nie słyszę tylko jak, naśmiewają się ze mnie. Myślicie, że to takie fajne.? Wyzywają mnie od jakichś, ciot, biedaków. To co że nie noszę, na nogach vansów czy conversów.? Lub, że nie nosze firmowych ciuchów. Mnie poprostu, na nie nie, stać. Chodzę w jednych ubraniach, po kilka dni, jak trzeba. Przyjaźń.? Nie znam tego pojęcia, nigdy go, nie doświadczyłam. Nie mam przyjaciół, ani kolegów, ani znajomych. Nikt z mojego otoczenia, nie chce mnie znać. W życiu, jestem sama. Jestem zdana, na samą siebie. Znów to robię, chwyciłam za żyletkę, i zaczęłam się ciąć. Czy mnie to boli.? Skąd.! Robię to dzień, w
dzień. Nie robi mi, to już, żadnej różnicy. Robię to od jakichś, 6 miesięcy, więc tak naprawdę, teraz to uczucie, jakby mnie ktoś łaskotał. W szkole, też nie idzie, mi najlepiej. Dostaję praktycznie, same pały. Niby chodzę, na korki czy coś, ale gówno to daje. Jak narazie moją najlepszą oceną, jest 3. Postanowiłam, że pójdę spać, pewnie nie zasnę, ale spróbować, zawsze można. Wzięłam prysznic, wskoczyłam w piżamę, i poszłam do łóżka.

~ Rano ~

Obudził mnie, dźwięk budzika, dochodzący, z mojego telefonu. Było jakoś przed 7, musiałam wstawać, by nie spóźnić, się do szkoły. Wzięłam jakieś z moich ładniejszych ubrań, pomaszerowałam do łazienki, by wziąć prysznic. Wzięłam prysznic, umyłam zęby, buzię, włosy splotłam w kłosa. Zeszłam na dół, do kuchni, mama tam była.
- Cześć. - przywitała mnie.
- Cześć. - powiedziałam oschle. - Gdzie tata.? - zapytałam
- A gdzie, on może być.?
- Dobra, wiem już.
Nie byłam, za bardzo głodna, napiłam się tylko mleka, wzięłam jakieś ciastko, i poszłam do szkoły. Ogólnie droga zajmowała mi z pół godziny, dziś było to, dwadzieścia minut. Chciałam jak najszybciej, skończyć to wszystko. Jak zwykle, od kąd weszłam do szkoły, nie obyło się, bez hejtów, kierowanych pod moim, adresem. Dla mnie to już, nie ma żadnej różnicy, przywykłam do tego. Na lekcji, jak to na lekcji, byłam zmuszona, rozwiązywać, jakieś durne zadania. Po kilku godzinach gnicia, w szkole, poszłam do domu. A tam co.? Nic nowego, ojciec w domu, mama pewnie, u siebie w pokoju. Szybkim krokiem, po schodach, udałam się do, mojego pokoju. Przepraszam, pokój wolałam zostawić, poszłam na strych. Ciemny strych, kocham tam chodzić, taki mój mały, własny świat. Tam robię co chcę, ćpam, pije pale. Uzależniłam się, inaczej mówiąc, popadłam w nałóg. Wyjęłam z kieszeni, papierosy i zapalniczkę. Podpaliłam szulga, i

zaciągnęłam się. Gdy wypaliłam całego, podeszłam do szafki, która stała, na strychu. Wyjęłam z niej puszkę, piwa. Odkryłam, zaczęłam pić. Łyk po łyku, i puszka pusta. Znów pada deszcz. Jak to poznałam.? Kropelki deszczu, stukają w dach, na strychu, jest tego świetny efekt.

~  2 godziny później ~

Siedzę na tym strychu, od jakichś dwóch godzin, z dołu słyszę krzyki. Nawet nie chcę, tam schodzić. Ale jednak chyba, zejdę. Jak pomyślałam, tak zrobiłam, schodziłam po schodach, gdy usłyszałam krzyk mamy. Ale nie taki jak, zwykle. To co tam zobaczyłam, za specjalnie mną nie wstrząsneło, ale jednak trochę. Nie mogłam patrzeć, jak mama obrywa, podeszłam do ojca, on tylko zaczął mnie wyzywać, od tych różnych, i przywalił mi, z pięści w twarz. Poczułam jak, po moim podbródku spływa krew.
- Wynoś się, i nie wracaj.! - krzyknął ojciec, wywalając mnie za drzwi domu. Wstałam, super, jeszcze mnie boli kostka. Wprost wspaniale. Poszłam do jakiegoś parku, który znajdował się niedaleko, mojego domu. Trochę przemokłam, ale co tam. Siadłam na ławce, i nie wiem czemu, ale coś we mnie, pękło. Zaczęłam płakać, czasami lubię popłakać, nad swoim losem.
- Czemu tu, siedzisz.? - zapytał, jakiś nieznajomy mi głos.
- Bo tak. - odpowiedziałam i podniosłam głowę, zobaczyłam przed sobą postać mężczyzny. Brunet, wysoki,  całkiem ładny.
- Proszę, opowiedz mi. - powiedział i siadł, na ławce obok mnie.
- Nie, nie chcę ci truć życia. Wracaj do siebie, swojej rodziny. Ja tu zostanę. - powiedziałam.
- A gdzie, będziesz spała.? - zapytał
- Prześpię się, na tej ławce, jest dość wygodna.
- Co.? Chyba sobie, ze mnie żartujesz.?! Chodź, pójdziesz ze mną.
- Nie, nie chcę.
- Chodź.
- Nie chcę.!
- Nalegam. Proszę cię.
- No dobra. - powiedziałam i wstałam z ławki, kurna mam coś z kostką, bo ledwie mogłam stanąć, super zajebiście wręcz.
- O boże, co ci się stało.? Masz rozciętą wagę, i kulejesz. - powiedział, z takim przejęciem w głosie, że nawet sobie nie wyobrażacie. I nie, zaskoczę was, to nie był sarkazm.
- A to.? Bywało gorzej.
- Jak to bywało gorzej.?
- Bywało. - uśmiechnęłam się, z ledwością. Warga, strasznie mnie bolała. Teraz to chyba, już serio przemokłam do suchej nitki, gdy idę, czuję jak w butach, chlupocze mi woda. Po mniej więcej, kwadransie drogi, chłopak powiedział, że doszliśmy. W oczy rzucił się, ładny dom. " Łał, ale chata " - pomyślałam, już
miałam to powiedzieć, ale zdążyłam ugryźć się, w język. Chłopak, otworzył mi drzwi, po czym weszłam.
- Cześć Louis, widzę że wróciłeś... ale nie sam. - powiedział jakiś, brunet dziwiąc się.
- Tak hej Liam, tak to jest.... - Louisowi, chyba tak się nazywa, z tego co wywnioskowałam. Zawiesił się, Rose ty głupia nawet nie powiedziałaś mu, jak się nazywasz.
- Jestem Rose Smith. - przedstawiłam się.
Ten drugi, czyli chyba Liam, zaczął się wypytywać Louisa, skąd się tu wzięłam. Lou wyjaśnił, mu całą tą, sytuację. Po czym zapytał się "tatusia" czy mogę, zostać. Pozwolił mi, z tego co wiem, ma dobre serce, więc nie wyrzuciłby mnie na bruk, no może nie.
- Chodź, zrobimy coś z tą nieszczęsną, wargą. - Lou, zaciągnął mnie do łazienki. Podeszłam do umywalki, przemyłam całą twarz, a następnie wytarłam, ją ręcznikiem. - Chodź, teraz ci zakleję, tą ranke. - zaśmiał się, po czym sięgnął do apteczki, wyjął plaster. Przykleił mi go na wargę, wolałabym na brwi, ale co tam. Wyszliśmy z łazienki, a znów Pan kolorowe spodnie, zaciągnął mnie do jakiegoś pokoju. Rozejrzałam się, i stwierdziłam, że to może być jego pokój. Nawet ładny, ma chłopak gust.
- To dowiem się, dlaczego znajduję się w tym, pomieszczeniu.? - zapytałam
- No przecież, musisz gdzieś spać, więc prześpisz się u mnie. - powiedział
- A ty, gdzie będziesz spać.?
- Rose, mną się nie martw - powiedział uśmiechnięty. Po czym, podszedł do jakieś, komody, wyciągnął z niej t-shirt, oraz dresy. Podziękowałam, oraz skierowałam się w stronę łazienki, by odbyć prysznic. Gdy skończyłam, udałam się z powrotem do pokoju, bruneta. Rzecz jasna, Louis nadal tam, siedział.
- Chciałabyś pójść już spać.? - zapytał. Już chciałam powiedzieć "nie", ale po dzisiejszym dniu, i przygodach, jestem trochę wycieńczona, więc uznałam, że pójdę, spać.
- Po dzisiejszych przygodach, chciałabym.. położyć się spać. - powiedziałam.
- Kolorowych, snów. - powiedział wychodząc.
- Dziękuję, i wzajemnie. - odpowiedziałam.
Louis wyszedł, a ja wtuliłam, się w poduszkę i momentalnie zasnęłam.

_____________________________________________________

Więc tak, nowy pomysł = nowy blog ; D.
Rozdział zaczęty wczoraj, dokończony dzisiaj, wena zawsze spoko x D ; *
Jeżeli rozdział się wam spodobał, zapisujcie się do obserwatorów, komentujcie, byłoby miło : )
(c) Magda ; >