sobota, 13 kwietnia 2013

2. Dobra, nie musisz, powtarzać.

Oczami Rose

Obudziło mnie słońce, które wpadło, do pokoju przez zasłony. Nie lubię tego uczucia. Niech ktoś, zgasi to słońce.! Na pięć minut, chociaż, no ludzie litości. Poleżałam, tak jakieś pół godziny, i nagle do pokoju, wszedł Pan kolorowe spodnie.
- Nie śpisz, już.? - zapytał
- A jak ci się wydaje, jestem przyzwyczajona, do wstawania rano. - uśmiechnęłam się, i wstałam z łóżka.
- Podziwiam, Cię. - zaśmiał się.
- Ty jedyny.
- Serio.?
- Tak. - Louis, nic nie odpowiedział. Ja wzięłam swoje ubrania, które leżały, koło łóżka, i wyszłam z pokoju. Po instrukcjach Louisa, dotarłam do łazienki, przed nią spotkałam jakieś, loczka.
- Kim ty jesteś.? Nie przypominam sobie, żebym cię przyprowadzał. - powiedział.
- Rose. Nie, nie przyprowadzałeś mnie. - odpowiedziałam.
- To skąd ty, się tu wzięłaś.?
- Nie wiesz skąd się biorą dzieci.?
- Wiem bardzo dobrze.
- Więc, to pytanie, masz za sobą.
- Więc, poznałaś Harrego. powiedział, właśnie przechodzący, chwila jak on...., a Liam.!
- Tak. - odpowiedziałam. Zaraz z dwóch innych pokoi, wyszło dwóch chłopaków. Super, czyli jest ich więcej. Jeden był z dziewczyną, dobra okej kumam, czyli tych ludziów, jest więcej.
- Hazza, umówiliśmy się, że nie przyprowadzasz dziewczyn, tak czy nie.? - zapytał blondyn.
- Kiedy, to nie ja ją, przyprowadziłem.! - wskazał na mnie. - Może Zayn.?! - całej tej sytuacji, przyglądałam się bacznie, chciałam zobaczyć, co z tego wyniknie.
- Piernicz się Styles.! - krzyknął - Dziewczynę widzę, pierwszy raz, w życiu.! - Nie odzywałam się, ani słowem. Dziwne, jak na mnie. Ale, jednak postanowiłam, przemówić do, ludu. Ale znów, mnie ktoś, wyręczył. Pan kolorowe spodnie, czyli Louis. Mój prawnik, wyjaśnił, wszystko co do joty.
- Dziękuję, panie kolorowe spodnie. - szepnęłam mu do ucha.
- Nie ma za co. - odszepnął.
Nastała cisza, przerwała ją dziewczyna.
- Jestem Lily. - podeszła do mnie i przywitała się. Podała mi kruchą rękę, którą uścisnęłam.
- Rose. 
- Skoro się poznajemy, to ja jestem Niall. - powiedział blondyn.
- Zayn. - odezwał się, mulat.
- A ja jestem, Harry. - wtrącił, mój współ dyskutant. - Masz coś, na wardze. - dopowiedział.
- Łał, brawo.! Jakbym nie wiedziała, dam ci nobla, za to, że to zauważyłeś. - powiedziałam, z sarkazmem, jak to u mnie, w zwyczaju, jest.
- Hmm... Tak naprawdę, to noblem, bym nie pogardził. Ale mam, dla ciebie, radę, na przyszłość.
- Jaką.? Słucham.
- Troszeczkę, mniej sarkazmu.
- Zamilcz debilu.!
- Obraziłaś mnie.!
- Wiem, geniuszu.!
- To jestem geniuszem, czy debilem.?
- Debilem, nie rozumiejącym, sarkazmu.

- Czyli, jestem....? - przerwałam mu.
- Proszę cię, przymknij się. Błagam.!
- No okej, ale zastanów się, co do tego nobla.
- Czy ty, nie miałeś, się przymknąć.?
- Masz, cięty, język. 
- I jestem, z tego, dumna.
- Ale nie kłóćcie się już i chodźmy do salonu, bo nie będziemy stać w holu. - powiedział Liam.
- Ale, ja muszę, się ogarnąć. - powiedziałam.
- To się ogarnij, i do nas, przyjdź. - odpowiedział Li. Poszłam jak to powiedziałam się ogarnąć. Czyli, wykonałam, moje normalne, poranne, czynności "łazienkowe", że je tak, nazwę. Wróciłam do moich nowych znajomych.
- Opowiesz, nam coś, o sobie.? - zapytał Liam.
- Czemu.? - zapytałam
- Chcemy cię lepiej poznać, dowiedzieć się, jaka jesteś. - odpowiedział Louis.
- Dobra więc tak, moje imie znacie, moje nazwisko to Smith, urodziłam się 15.06.1995 r. w Londynie, od '95 bez zmian, w Londynie. Hm.. jakaś, ciekawostka o mnie.? Kocham siatkówkę, nienawidzę piłki ręcznej. Coś dodać.? Wątpię. A zapytam, z ciekawości. Która godzina.?
- 12:30 - odpowiedziała Lily.
- O kurwa.! Muszę iść. - rzuciłam, i wstałam z kanapy, jak oparzona.
- Dlaczego.? - zapytali Niall i Harry.
- Mam trening, kurna, na śmierć zapomniałam.
- Zostań jeszcze. - nalegali
- Nie mogę, dziękuje za przenocowanie, ja muszę, wybywać. Żegnam. - pomachałam im. Wyszłam już, z domu. Na śmierć, zapomniałam, o treningu. Geniusz, ze mnie, a nie Harrego.
- Rose, czekaj.! - odwróciłam, się, i zobaczyłam za sobą postać Liama.
- Tak. - powiedziałam
- Dasz mi swój numer, telefonu żebyśmy, byli w kontakcie.? - zapytał.
- Jasne, spoko czemu, nie. - powiedziałam, i podyktowałam mu numer, a on mi swój, szybkim ruchem, zapisałam go w telefonie. Po skończonej rozmowie, z brunetem, szłam przed, siebie. Na trening nie zdąże, nawet stroju nie mam, wszystko w domu, więc pójdę, tam i zostanę, do końca swego, żywota. Po przechadzce, która trwała, jakieś 30 minut, doszłam do domu. Weszłam do środka, w domu kto.? Mama, rzuciłam, jakieś obojętne "Cześć", i udałam się, na strych. Siadłam w kącie, wzięłam do ręki, żyletkę, i
zrobiłam sobie, kolejną bliznę. Aktualnie, robię to, nałogowo. Może i mam z tym problem, ale przynajmniej tak, mogę uciec, od szarej rzeczywistości. Zobaczyłam, że drzwi, się uchylają, szybko, schowałam żyletkę, do kieszeni, ręce zakryłam, rękawami, bluzy. Zza drzwi, wyłoniła się, mama.
- Rose, skończ, z tym. - powiedziała
- Z czym, mam skończyć.? - zapytałam.
- Nie udawaj, że nie wiesz. Skończ z piciem, paleniem, ćpaniem i cięciem się. - mówiła całkiem, poważnie.
- Kiedy, ja nie robię, żadnej, z rzeczy które wymieniłaś.
- Dobrze udowodnij, pokaż ręce. - powiedziała
- Co.?
- Poka..... - urwałam jej.
- Dobra, nie musisz, powtarzać. - powiedziałam i podwinęłam, rękawy bluzy. Miałam trochę, blizn, ale to bez znaczenia.
- Rose, dziecko, co ty ze sobą, zrobiłaś.? - zapytała, z wielką troską w głosie.
- Myślisz, że fajnie tak, gdy cały czas, ktoś cię obraża.? W szkole nic, tylko się, ze mnie śmieją, wyzywają, od różnych, nie chcą mnie nawet mieć, za koleżankę. Wiedzą, że mój ojciec, tylko pije, i nic więcej. Codzień , ktoś mi mówi, że widział ojca, pod sklepem, narąbanego w 4 dupy. Ja poprostu chciałam, uciec, od mojego życia, dlatego, zaczęłam się ciąć, pić, palić, ćpać. Ja poprostu, nie mam na to wszystko, siły.! - krzyknęłam, i zaczęłam płakać, a mama mnie przytuliła. - Myślą, że jestem, nic nie wartym, śmieciem. Mówią, o mnie "sierota", mamo.! Ja poprostu, tak dłużej, nie mogę. - ciągnęłam.
- Zobaczysz, że los się, do ciebie uśmiechnie.! Ułożysz sobie, życie, z jakimś, fajnym chłopakiem, zobaczysz. - powiedziała, i po raz kolejny, mnie przytuliła. - Będzie dobrze. - dodała
- Nienawidzę, gdy ktoś mówi mi, że będzie dobrze. Wcale tak, nie jest. - mówiłam łkając.
- To co chcesz, ode mnie usłyszeć.?
- To, że tata się zmieni, i w końcu, będziemy normalną, rodziną.
- Nie obiecuję ci tego, ale też, tego chcę.
Mama poszła, na dół. Ja natomiast, wolałam, tu zostać. Niestety, nałóg jest ode mnie, silniejszy, wzięłam żyletkę, i zrobiłam, kolejne cięcia. Nie przysięgałam, ani nie obiecywałam, więc mogę, nadal to robić. Podeszłam do okna, patrzyłam, na słońce, które właśnie, znów zaszło. Cóż, Londyn, tutaj słońce, nie jest zbyt częstym, widokiem. I co.? Miałam rację, znów zaczął, padać deszcz. Super, fenomenalnie, deszcz. Postanowiłam, że nie spędzę całego życia na strychu, dlatego też, poszłam do swojego, pokoju. Z racji, że moje ciuchy, nie są zbyt, czyste, podeszłam do szafy, wzięłam to, i ubrałam się. Usiadłam na parapecie, i tak zaczęłam się zastanawiać, nad sensem, swojego życia. Bo tak naprawdę, to ja zgniję, w tym Londynie. Nie mam przyjaciół, ani nic, oszczędzałam pieniądze, uznałam, że gdy uzbieram, potrzebną sumę, to wyjadę do LA. Z mieszkaniem, problemu by nie było, bo mam tam, kuzynkę. Myślałam, o tym co się, wydarzyło wczoraj. Zostałam, wygnana z domu, co jeszcze.? Miałam (mam) rozciętą wargę, coś miałam z kostką. Noi na końcu, spotkał mnie Louis, i wziął do siebie, i reszty. Muszę sobie, to wszystko, poukładać, w tej pustej głowie.

_________________________________
Tam, tam, dam.! ; p To jest 2.: ) Dziękuję Julce za pomoc, raz mam wene, a raz jej nie mam. X DD Podoba się.?: ) Wasza Magda ; p
+ pojawiło się streszczenie, opowiadania w zakładce u góry! : ) Jeżeli chcecie wiedzieć, więcej o tym opowiadaniu, poprostu przeczytajcie streszczenie : )

2 komentarze: